Reszta stanu Nowy Jork cieszy się przyjemnym latem przerywanym krótkimi, sporadycznymi przerwami w ciężkiej atmosferze. Letnie temperatury w ciągu dnia wahają się od ponad 25 do 30 ° C w większości stanu. Nowy Jork zajmuje 46 th spośród 50 stanów do wielkości emisji gazów cieplarnianych generowanych na mieszkańca. Pomysl: tanie bilety ze startem na Jersey (wyspa niedaleko Francji, zalezna od UK), na niektore daty od £217. Niestety mam pelen terminarz i jedyne co moglam wcisnac bez tracenia zarobkow to weekend. £257 za bilet JER-LHR-JFK-LHR-JER, linie British Airways, 24h na miejscu. Nowy Jork i ja 📍 Grand Central Terminal. Dworzec kolejowy na Manhattanie stanowiący punkt przesiadkowy dla podmiejskich linii kolejowych. Wybudowany w 1871 roku jest jednocześnie największym tego typu budynkiem na świecie – pod względem liczby torów i peronów. Nowy Jork na bogato. Dworzec Grand Central; Nowy Jork na jeszcze bogaciej. Financial District; Nowy Jork z rozmachem: Centrum Rockefellera; Święta 2021 w Nowym Jorku; Nowy Rok 2021/2022 w Nowym Nieznany rozdział II wojny światowej – DW – 08.05.2013. Rakiety na Nowy Jork? Nieznany rozdział II wojny światowej. W ostatnich dniach wojny okręty podwodne grupy Seewolf podążały w Loft w: Nowy Jork. Spektakularny loft w East Village. Oszałamiający loft z sufitami o wysokości 15 stóp i oryginalnymi drewnianymi podłogami, w zabytkowym budynku East Village. Jasna, przestronna przestrzeń o powierzchni 2000 stóp kwadratowych jest wypełniona wspaniałymi antycznymi meblami, lampami Deco, orientalnymi dywanami, obrazami . Już dawno zmiana przepisów w jednym ze stanów USA nie odbiła się w Polsce tak szerokim echem. W tym przypadku jednak amerykańska ustawa dotyczy wywołującego olbrzymie emocje tematu aborcji. W stanie Nowy Jork jest ona możliwa po 24. tygodniu ciąży, ale wbrew temu, co pisze część internautów - tylko w określonych Health Act (RHA), czyli "ustawa o zdrowiu reprodukcyjnym" to dokument, który znalazł się dokładnie pośrodku sporu między zwolennikami i przeciwnikami aborcji w Stanach Zjednoczonych. Mimo że został napisany na początku 2017 roku, na uchwalenie musiał czekać ponad dwa lata. 22 stycznia 2019 Senat stanu Nowy Jork przyjął ostatecznie zapisy ustawy, które od razu stały się przedmiotem gorącej dyskusji. Głosy oburzenia niektórymi przepisami RHA można usłyszeć nie tylko w USA, ale także poza granicami, między innymi w Polsce."Aborcja w Nowym Jorku dla każdego od ręki", "w stanie Nowy Jork [...] można zabijać dzieci nawet w końcowym etapie ciąży", "w praktyce będzie można zabić dziecko do końca ciąży", "politycy w Nowym Jorku oszaleli" - to tylko niektóre ze sformułowań, jakimi opisywano w Polsce wprowadzenie nowego prawodawstwa. Część z emocjonalnych wpisów nie odpowiada prawdzie. Wielu komentujących tę sprawę podkreślało, że zlikwidowano granicę 24-tego tygodnia, po którym dotychczas aborcja była możliwa wyłącznie w obliczu zagrożenia życia matki. Reproductive Health Act rzeczywiście zmienia zapisy dotyczące możliwych działań po 24-tym tygodniu ciąży i liberalizuje prawo aborcyjne, jednak tylko pod określonymi w ustawie warunkami. Późna aborcja, ale pod warunkiemUstawa przegłosowana w zeszłym tygodniu przez stanowy Senat wprowadza trzy kluczowe zmiany w kwestii prawa aborcyjnego: zmienia przepisy dotyczące tzw. "późnej aborcji" (z ang. late-term abortion), rozszerza liczbę pracowników służby zdrowia, którzy mogą wykonać taki zabieg ( o wykwalifikowane pielęgniarki i położne) oraz usuwa aborcję z kodeksu karnego i umieszcza ją w zakresie prawa zdrowia kontrowersje wywołuje pierwsza z nich. Dotyczy ona podnoszonej przez przeciwników aborcji w Polsce kwestii umożliwienia usunięcia ciąży po upłynięciu 24-tego tygodnia. Dotychczas prawo stanu Nowy Jork podawało tylko jedną sytuację, w której po tym terminie można było dokonać aborcji: zagrożenie życia matki. Reproductive Health Act poszerzył ten z zapisami dokumentu, od 25-tego tygodnia ciąży jej usunięcie jest dozwolone także w dwóch dodatkowych przypadkach: kiedy płód po urodzeniu nie będzie zdolny do życia i kiedy nie tylko życie matki, ale także jej zdrowie jest zagrożone. Nie oznacza to jednak, że okres, w którym dokonanie aborcji jest możliwe bez podania przyczyny, został wydłużony - nadal kończy się wraz z 24-tym tygodniem (czyli 6 miesiącem i 2 trymestrem).Pacjentka może dokonać aborcji, jeśli zgodnie z profesjonalnym, rozsądnym i opartym na dobrej wierze osądzie lekarza, bazującym na faktach dotyczących pacjentki, jest ona przed dwudziestym czwartym tygodniem ciąży, płód nie wykazuje żywotności lub aborcja jest konieczna w celu ochrony życia lub zdrowia sieci pojawia się wiele grafik z informacją, że hipotetycznie ciążę można usunąć nawet w dniu porodu. W rzeczywistości jednak taka sytuacja jest możliwa wyłącznie w momencie, w którym ewentualny poród mógłby zagrozić życiu czy zdrowiu dziecka lub matki. W przypadku wystąpienia takiego niebezpieczeństwa, decyzja o usunięciu ciąży najprawdopodobniej zostałaby podjęta odpowiednio wcześniej."Urodziłem się o 12:05. W Nowym Jorku to całkowicie legalne, żeby zabić mnie o 12:04" 2,3 procentAmerykańscy komentatorzy opisujący tę zmianę podkreślają także fakt statystyczny, który należy brać pod uwagę w ocenianiu decyzji nowojorskiego senatu. Zgodnie z ostatnimi dostępnymi danymi pochodzącymi z 2016 roku, aborcje dokonane w 20. tygodniu i później stanowiły zaledwie 2,3 proc. wszystkich wykonanych zabiegów w Stanach Zjednoczonych. W 2015 roku po 21. tygodniu dokonano 1,3 proc. 2016 roku w stanie Nowy Jork przeprowadzono ponad 87 tysięcy zabiegów usunięcia ciąży. Stanowiło to 9,8 proc. wszystkich aborcji dokonanych na terenie Stanów Zjednoczonych. Takie proporcje plasują ten stan na pierwszym miejscu w USA. Różnica między pierwszym a drugim miejscem jest znaczna - na znajdujący się za Nowym Jorkiem Teksas przypada 6,1 proc. wszystkich dokonanych podzieloneW przełomowym dla prawodawstwa amerykańskiego w kwestii aborcji wyroku Sądu Najwyższego z 1973 r. określono, że prawo kobiety do aborcji nie jest absolutne i stany mogą ustalać swoje własne restrykcje, dotyczące między innymi zagrożenia życia dziecka lub fizycznego i psychicznego zdrowia z danymi zebranymi przez Guttmacher Institute, ośrodek badawczy zajmujący się tematyką zdrowia reprodukcyjnego, na 1 stycznia 2019 roku 43 z 50 stanów zakazywały aborcji po przekroczeniu pewnego punktu w trakcie trwania ciąży. W przypadku 17 z nich granica została ustalona w okolicach 20-tego tygodnia. 19 stanów zezwala na tzw. "późną aborcję" w celu ochrony zdrowia lub życia matki. Po uchwaleniu nowego ustawodawstwa 20-tym stanem uzależniającym zgodę na takie usunięcie ciąży stał się Nowy Konkret24, Snopes; Zdjęcie tytułowe: Shutterstock Nowy Jork to największa metropolia w USA, która co roku przyciąga kilkanaście milionów turystów z całego świata. Nie jest ważne czy przybywają oni do Nowego Jorku z innych krajów, czy może tylko z innego stanu. Założę się, że każdy turysta spacerujący po Manhattanie choć przez chwilę chce poczuć się prawdziwym „nowojorczykiem”. Pozwolę sobie jednak przytoczyć kilka mitów i faktów z życia miasta, które umykają zwykłym turystom. Zobacz również: Wszystkie wpisy z kategorii NOWY JORK Miasto Nowy Jork posiada świetny, funkcjonalny system metra. Nowojorski system metra Nowojorski system kolei podziemnej prezentuje się dumnie.. ale tylko na kartce papieru. Rzeczywistość przedstawia się zupełnie inaczej. System nowojorskiego metra jest mocno wysłużony ze względu na swój wiek (111 lat) jak i częstotliwość użytkowania (24/7… przynajmniej teoretycznie). Warto pamiętać, że New York Subway System to największy system metra na świecie, który posiada aż 468 stacji. Tak obłędna ilość przystanków doskonale sprzyja równie obłędnym podróżom po NYC . Osoby dużo podróżujące nowojorskim metrem zapewne niejednokrotnie zauważyły, że większość stacji wymaga kapitalnego remontu. Zniszczone przystanki, brudne korytarze i biegające po stacjach szczury to widoki mogące odstraszyć turystów, a do których przywykli już mieszkańcy Nowego Jorku. Częstokroć linie metra są zamykane (zwłaszcza w weekend), by umożliwić rekonstrukcję linii, stacji, bądź szyn. Powoduje to oczywiście gigantyczne opóźnienia w ruchu. Prawdziwi nowojorczycy wiedzą, że metro posiada również dużo innych funkcji poza przewożeniem pasażerów. Dla wtajemniczonych, nowojorskie metro oferuje: Doskonałą zabawę z policją w „złap mnie jeśli potrafisz’. Wystarczy, że tylko położysz nogi na krześle bądź ławce w metrze i areszt lub mandat masz gwarantowany. W 2011 policja aresztowała 1,600 “recydywistów” i ukarała 50 dolarową grzywną 6,000 pasażerów metra. Szybką zmianę nastrojów: -zniecierpliwienie (“Znów stoję w korku!”) -złość (“już 20 weekend z rzędu linia metra F nie kursuje w weekend!”) -ekscytację (“Czy tym razem policjant wlepi mi mandat za trzymanie nóg na krzesełku w metrze?”) Nieustającą naukę liter alfabetu oraz orientacji w terenie. Niemal codziennie pojawiają się komunikaty o kolejnej niekursującej linii, które trzeba bardzo szybko rozszyfrować i zlokalizować ich położenie na siatce nowojorskiego metra Wszyscy w Nowym Jorku jeżdżą żółtymi taksówkami. Skoro już dowiedziałeś się drogi czytelniku, jak (nie) działa nowojorskie metro, to z pewnością nie dziwisz się, czemu ludzie wybierają alternatywne źródła transportu. Nie oznacza to jednak, że są to prezentowane w filmach legendarne żółte taksówki. Po pierwsze, trudno je złapać, a po drugie, gdy już uda Ci sie do takowej wsiąść – zostaniesz odstraszony ceną. Nowojorczycy coraz częściej korzystają z Ubera (taksówki zamawiane przez aplikację mobilną, opłacane bezpośrednio z Twojej karty kredytowej podczepionej do aplikacji). Aplikacja Uber (fot: Uber jest szybki, łatwo dostępny praktycznie na całym terenie Nowego Jorku i, co ciekawe od niedawna zaczyna także dostarczać jedzenie na zamówienie. Nowy Jork to tylko Manhattan. Większość filmów, seriali kręconych w Nowym Jorku pokazuje jedynie Manhattan. Być może też z tego powodu większość (bogatych) mieszkańców metropolii nie akceptuje obecności pozostałych czterech dzielnic-wysp należących do NYC. Ze względu na szalone ceny nieruchomości na Manhattanie, oraz ze względu na brak miejsca, mieszkańcy miasta zmuszeni są jednak coraz częściej przenosić się do innych jego części: Brooklyn – ogromna dzielnica, w której mieszkają artyści, Żydzi oraz hipsterzy powoli staje się drugim Manhattanem a to głownie ze względu na rosnące ceny nieruchomości, które napędzają hipsterzy. Queens – kolejna ogromna dzielnica, zamieszkana przez Greków, Chińczyków, Hindusów, oraz wiele innych nacji. Słynie ze wspaniałej, zróżnicowanej kuchni. Bronx – bardzo popularna dzielnica, lecz nie ciesząca się niestety dobra sławą. Wymarzone miejsce dla zatwardziałych biegaczy, chcących uciec przed częstymi strzałami rozlegającymi się na ulicach (nie tylko w nocy). Bronx powoli staje się coraz bardziej bezpieczny (a ceny mieszkań zaczynają rosnąć), lecz nadal skutecznie omijany przez osoby poszukujące spojonego miejsca do zamieszkania. Staten Island – mała, przyjemna wyspa z połaciami przestrzeni, parkami… i dużą ilością świeżego powietrza.. Dla większości Nowojorczyków jest to jednak zbyt nudne miejsce do zamieszkania. Nie zaciągniesz Nowojorczyka na Times Square No po prostu nie zaciągniesz. Times Square to samo zło. Times Square to również jeden z przedsionków Piekła opisanych w Boskiej Komedii Dantego. Zbyt dużo tutaj wszystkiego: kolorów, świateł, ludzi czyli trzech podstawowych rzeczy, których zabiegani nowojorczycy nie znoszą. Trudno w Nowym Jorku znaleźć inne miejsce, które będzie bardziej zapchane i zakorkowane niż Times Square. Mało tego, turyści często padają ofiarą nagich kowbojów, zmutowanych, gigantycznych Myszek Miki, Spider-manów i innych przedziwnych maskotek, które wręcz wymuszają od turystów opłatę za tzw. „Sweet Focie” Słynna transmisja noworoczna z Nowego Jorku odbywa się własnie z Times Square. Miejsce to staje się wtedy jeszcze bardziej zatłoczone, a zwariowany tłum turystów, pragnący być (nie wiedzieć dla czego) jak najbliżej spadającej „noworocznej kuli”, godzinami potrafi stać w kolejce Zima stulecia na Times Square Turysto! Jeśli spotkasz nowojorczyka na Times Square, to znaczy, że albo ucieka przed Godzillą, albo przyjechał tutaj podziwiać pusty plac, którym staje się Times Square bardzo rzadko…. przeważnie ma to miejsce podczas zimy stulecia. Polecam również pozostałe wpisy o Nowym Jorku: NOWY JORK – WARTO ZOBACZYĆ STATUA WOLNOŚCI – PRZEWODNIK ZOBACZ NOWY JORK Z INNEJ PERSPEKTYWY Stefania Salwińska dla NIE WYJEŻDŻAJ DO USA ZANIM NIE PRZECZYTASZ TEGO PORADNIKA! 90 stron praktycznych porad dotyczących przygotowania do podróży, wynajęcia samochodu, zwiedzania, rezerwacji noclegów, zakupów, poruszania się i odkrywania Ameryki na własną rękę. Jedym z najbardziej interesujących Was tematów na moim blogu są kursy językowe organizowane przez EF Education First. Widzę to po liczbie wiadomości z pytaniami o wyjazdy, które od Was dostaję. Zauważyłam też, że bardzo ciekawi Was koszt takiego wyjazdu, bo mój wpis NAJDROŻSZE DWA TYGODNIE W MOIM ŻYCIU cieszy sie niesłabnącą popularnością. Właśnie dlatego postanowiłam przygotować podsumowanie finansowe mojego kolejnego wyjazdu z EF – tym razem do Nowego Jorku. Ile kosztuje wyjazd z EF? W przypadku wyjazdu do Nowego Jorku będzie mi trochę trudniej oszacować wszystkie koszty, ponieważ do Stanów wyjechałam już jako Ambasadorka EF i dodatkowo zrobiłam sobie dłuższą przesiadkę w Kanadzie, dzięki czemu zwiedziłam Toronto i pojechałam nad Niagarę. Te koszty są fakultatywne, nie każdy musi zdecydować się na taki lot. Ja po prostu chciałam wykorzystać szansę jaką dostałam, więc zdecydowałam się na krótki pobyt w Kanadzie. W każdym razie wracamy do tego, co interesuje Was najbardziej, czyli kosztów wyjazdu do USA razem z EF Education First. Wszystkie dane prezentuję na moim przykładzie. KURS Tutaj Was zaskoczę. Wyjechałam do Nowego Jorku jako Ambasadorka EF, więc za kurs zapłaciłam… całe 0 złotych. Jest to dla mnie olbrzymia oszczędność, bo za kurs, na którym byłam musiałabym zapłacić prawie 7 tys. zł (dokładnie 6 690 – aktualna cena kursu na luty 2019r.) Spędziłam także dodatkową noc w centrum Manhattanu (to było moje marzenie z listy BUCKET LIST), więc to także podniosło cenę mojego wyjazdu. Pomijam te koszty i przedstawię Wam tylko te, które były związane bezpośrednio z kursem. Jeśli będziecie zainteresowani kosztami zorganizowania wycieczki nad Niagarę, zwiedzania Toronto czy noclegów na Manhattanie – dajcie znać w komentarzach, a postaram się przygotować coś na ten temat. 🙂 LOTY Za bilety lotnicze wraz z bagażami i obowiązkowymi ubezpieczeniami, opłatami dla pośredniów (strony i wyszukiwarki lotów), itp. zapłaciłam ok. 3 tys. zł. Wiem, że można kupić loty do NY dużo taniej, ale tak jak mówiłam – zdecydowałam się jeszcze ,,zahaczyć” o Kanadę. Z Warszawy poleciałam do Toronto, tam spędziłam kilka dni ( pojechałam nad Niagarę, podróż trwa ok. 4h autobusem w jedną stronę). Z Toronto poleciałam do Nowego Jorku. Droga powrotna wyglądała nieco inaczej – z Nowego Jorku (a właściwie z lotniska położonego w New Jersey) poleciałam do Zurichu (Szwajcaria), a stamtąd do Krakowa. Przeczuwałam, że po wyjeździe mogę być zmęczona i mieć ogromny jet lag, więc nie chciałam jeszcze męczyć się dodatkowo podróżą pociągiem z Warszawy do Krakowa. Wiedziałam także, że nikt nie będzie w stanie odebrać mnie z lotniska w Warszawie, a z Krakowa już tak. Być może to też podniosło troszkę cene lotu. Przy odrobinie szczęścia loty do NY w dwie strony można kupić już za ok. 1 500 zł, a nawet taniej. WIZA Koszt wizy to 160 dolarów, ja zapłaciłam za nią ok. 560 zł. Jej cena waha się w zależności od aktualnego kursu dolara. Możecie sprawdzić go na stronie Ambasady lub Konsulatu. TRANSFERY Do lotów warto jeszcze doliczyć koszty transferów, czyli koszty dojazdu z lotnisk do miejsc docelowych. U mnie było to 70 zł (koszt dojazdu pociągiem Pendolino do Warszawy z Krakowa) oraz koszt dojazdu z i na lotniska w Nowym Jorku – ok. 30 dolarów, czyli niecałe 120 zł. Zaokrąglam więc koszty transferów do 200 zł. Na pewno jest to mniejsza kwota, niż dojazd transferami EF do i ze szkoły (ale też mniej wygodna). DOJAZDY NA MANHATTAN Szkoła EF w Nowym Jorku znajduje się w miejscowości Tarrytown oddalonej o ok. 40 minut drogi od Manhattanu. Dojazd jest prosty, ale z dojściem na stację kolejową zajmuje prawie godzinę. Cena biletu w jedną stronę to 14 dolarów. Można kupić także karnet na 10 przejazdów w cenie ok. 100 dolarów, więc szczerze Wam polecam, bo wychodzi taniej – jeden przejazd macie gratis, a myślę, że podczas nawet najkrótszego, dwutygodniowego kursu bez problemów go zużyjecie. W razie czego niewykorzystane przejazdy można ,,oddać”. Zwracajcie uwagę także na to czy bilety, które kupijecie są peak czy off-peak. Zdecydujcie się na peak, jeśli będziecie pojawiać się w NY w godzinach szczytu. Biorąc pod uwagę, że ma się lekcje i teoretycznie musi się być w szkole ja kupiłam bilet off-peak (który swoją drogą jest tańszy niż peak) i nigdy nie zdażyły mi się problemy z godziną przyjazdu czy wyjazdu z miasta. Jeśli okaże się, że musicie wrócić w innych godzinach niż te, na które wskazuje bilet, to zawsze u konduktora w pociągu można dopłacić różnicę w cenie biletu bez narażania się na mandat. Przynajmniej tak było w moim przypadku. PORUSZANIE SIĘ PO MIEŚCIE Oprócz tego, że trzeba jakoś dojechać z Tarrytown do Nowego Jorku, to po mieście też trzeba się jakoś przemieszczać. Nowy Jork jest naprawdę spory. Polecam spacery (bo są za darmo, a poza tym te widoki wynagrodzą Ci wszystkie trudy zwiedzania! 🙂 A tak na serio – miasto jest zbyt duże, żeby przejść je całe pieszo. Najlepiej przemieszczać się metrem. Przygotuj się na zakup karty i biletów na metro. Mając kartę do metra w kieszeni czułam się jak prawdziwy nowojorczyk, serio! Pojedynczy bilet kosztuje 3 dolary, więc zdecydowanie bardziej opłaca się kupić karnet. Ja zdecydowałam się na kartę tygodniową, która kosztowała 33 dolary (+1 dolar za wyrobienie karty – możesz zrobić to w automacie). Koszt zwrócił mi się po 11 przejazdach (jak na Nowy Jork to naprawdę mało). Zobacz także: Jak dojechać ze szkoły EF do NY? JEDZENIE W cenie kursu na kampusie macie śniadania i obiadokolacje w tygodniu oraz trzy posiłki w weekend. W tygodniu w szkole za ok. 6-7 dolarów można dokupić sobie także lunch. Jeśli zdecydujecie się na jedzenie na mieście, w NY, to przygotujcie się na wydatki. Nie przeliczam w podróży, ale warto być świadomym cen w obcym państwie. Jeśli w Polsce płaci się średnio 20-30 zł za lunch, w Nowym Jorku będzie on kosztował podobnie. Tyle że w dolarach. Także przelicznik to jakieś 1:1. A znajdziecie także miejsca, w których będzie drożej – w końcu to Nowy Jork. 🙂 ATRAKCJE Ten punkt podsumowania finansowego jest mi najtrudniej przygotować. To, co chcecie zobaczyć w Nowym Jorku zalezy tylko i wyłącznie od Was. Możecie spacerować po mieście (a jest ono wielkie, więc przejście go zajmie Wam co najmniej kilka dni) i podziwiać je z poziomu ulicy, a możecie także wydać grube pieniądze na zwiedzanie każdej atrakcji NY (a jest ich sporo). Ja postanowiłam znaleźć złoty środek – zwiedziłam tylko największe atrakcje, które znałam z filmów i internetu oraz te, które zawsze chciałam odwiedzić. Resztę podziwiałam z zewnątrz. 🙂 Sama panorama miasta robi ogromne wrażenie! PS. Wjazd na Top of the Rock kosztuje prawie 50 dolarów! Moje must-see Nowego Jorku: Statua WolnościTop of the RockBrooklyn BridgeEmpire State BuildingTimes SquareGrand Central TerminalCentral ParkRockefeller Center5th AvenueBroadwayWorld Trade Center & Wall StreetMetropolitan MuseumBrooklyn HeightsUpper East Side (jestem fanką Gossip Girl) 🙂 Warto mieć także przygotowane pieniądze na własne wydatki. W Stanach warto kupić elektronikę i ubrania (zwłaszcza firmowe), bo jest tam dużo taniej niż u nas. Dodatkowo, macie dostęp do sklepów, których nie ma w Polsce, a kojarzycie je z internetu lub z Instagramowych profili największych gwiazd. Będąc w USA aż żal do nich nie zajrzeć! Do tego dochodzą pamiątki, pocztówki, słynne amerykańskie słodycze czy drobiazgi dla rodziny i znajomych. Każdy chce zasmakować słynnego American Dream. 🙂 KURS ZA DARMO? Muszę zaznaczyć jedną rzecz – owszem, kurs za darmo był fantastycznym przeżyciem i nagrodą za moją całoroczną pracę na rzecz EF, ale jak sami widzicie, koszt całego wyjazdu (po odjęciu ceny kursu) wcale nie był niski. Więc to nie jest do końca tak, że Ambasadorzy EF podróżują za darmo. Kursy są super, ale jeśli chce się na nie pojechać, to trzeba liczyć się z pozostałymi kosztami. Jeśli musiałabym zapłacić jeszcze za kurs prawdopodobnie w ogóle nie zdecydowałabym się na wyjazd. Po prostu za te pieniądze przy dobrej organizacji mogłabym przejechać całe Stany i zobaczyć dużo więcej niż sam Nowy Jork. Z drugiej strony, z takich okazji trzeba po prostu korzystać – nie każdy otrzymuje taką szansę, więc mając to gdzieś głęboko w podświadomości wiedziałam, że nie mogę jej zmarnować. I pojechałam. I nie żałuję. 🙂 Dajcie znać czy wpis Wam się podobał i co sądzicie o kosztach takiego wyjazdu! Ja uważam, że nie są to małe pieniądze, ale warto! Co przeżyłam to moje. Doświadczenia są przecież bezcenne! 🙂 Jeśli podobał Ci się mój wpis będzie mi miło, jeśli: zasubskrybujesz mój kanał na YouTubieudostępnisz ten wpis swoim znajomymzaobserwujesz mnie na Instagramie! ZNIŻKA Jeżeli zastanawiasz się nad kursem z EF, to mogę Ci zaoferować zniżkę, za polecenie się na Ambasadora – po prostu przed rezerwacją kursu napisz do mnie na Instagramie @ – z przyjemnością odpowiem na wszystkie Twoje pytania! Co ja z tego mam? Satysfakcję z dobrze wykonanej pracy i możliwość wyjazdu na kolejny kurs z EF, który opiszę na blogu i który (mam nadzieję) w przyszłości przyda się osobom takim ja Ty, czyli zainteresowanym wyjazdem na kurs i zwiedzeniem najciekawszych zakątków świata! Więc i Ty możesz przyczynić się do czegoś dobrego! 🙂 Przełom czerwca i lipca spędziliśmy po raz kolejny w Stanach Zjednoczonych. Postanowiliśmy wrócić na zachód i uzupełnić naszą „mapę” o kolejne miejsca w rejonie Arizona/Utah. Te, na które dotąd zabrakło czasu, a które bardzo chcieliśmy zobaczyć. Nasza podróż zaczęła się od Warszawy, skąd polecieliśmy do Nowego Jorku. Tam spędziliśmy dwa dni i przelecieliśmy do Las Vegas, gdzie czekało na nas wynajęte auto. Następnie nim wyruszyliśmy na dwutygodniowy objazd po parkach narodowych i stanowych. Wróciliśmy do Vegas, zostawiliśmy samochód, przelecieliśmy z powrotem do Nowego Jorku, gdzie spędziliśmy trzy dni. Odwiedziliśmy także pobliską Filadelfię. Tak po krótce wyglądała nasza podróż. A bardziej szczegółowiej? Odwiedziliśmy 7 parków narodowych: Death Valley NPGrand Canyon NPCanyonlands NPArches NPCapitol Reef NPBryce Canyon NPZion NP oraz 7 parków stanowych i prywatnych i innych miejsc widokowych: Meteor Crater Horseshoe BendAntelope Canyon XMonument ValleyGoosenecks SPDead Horse Point SPEscalante Petrified Forest SP Byliśmy w trzech dużych miastach: Nowym Jorku, Las Vegas i Filadelfii. Odwiedziliśmy kilka mniejszych, uroczych miejscowości: Sedona, Flagstaff, Jerome, Moab, Torrey. Przejechaliśmy kawałek słynnej Route 66 z niezwykłymi „ghost towns”: Nelson, Kingman, Seligman. Widzieliśmy petroglify, skamieniałe drzewa, tropy dinozaurów, kąpaliśmy się w górskim strumieniu, przeżyliśmy ulewę w Dolinie Śmierci (sic!), dotykaliśmy prawdziwego meteorytu, byliśmy na musicalu na Broadwayu i na show w Vegas, oglądaliśmy jeden z największych pokazów fajerwerków na świecie. Przeszliśmy setki kilometrów na nogach i przejechaliśmy tysiące samochodem. Widzieliśmy dzikie zwierzęta, piękne ptaki, w tym kolibry i kondora kalifornijskiego. Oglądaliśmy oszałamiające wschody i zachody słońca. Odpoczywaliśmy w przyjemnych hotelach, jedliśmy miejscowe przysmaki, wyszukiwaliśmy nietuzinkowe pamiątki w sklepikach i na straganach. Na wszystko znalazł się czas. Wróciliśmy zmęczeni, ale zachwyceni przyrodą zachodnich stanów USA. Te setki kilometrów niezamieszkałych, niezurbanizowanych terenów, dzikiej przyrody i pejzaży jak nie z tego świata są oszałamiające i nie pozwalają o sobie zapomnieć. Chciałoby się znów tam wrócić, choć ledwo opuściliśmy te miejsca… Jak zawsze w Stanach, podróżowało nam się znakomicie. Było bezpiecznie, spokojnie, cały plan udało nam się zrealizować (poza jednym parkiem stanowym, którego część została zamknięta dla zwiedzających ze względu na upały). A teraz będę po kolei pokazywała wam te piękne miejsca :) Przypominam o naszym profilu na Facebooku i Instagramie – jest tam jeszcze więcej nas i naszych podróży. Poleć: „Nie wiedziałam kompletnie czego spodziewać się po Nowym Jorku. Wcześniej spędziłam tylko 3 tygodnie w Kalifornii i wydawało mi się, że wszyscy w Stanach są “podekscytowani” byle czym. Trochę się tego obawiałam, gdyż sama najczęściej przedstawiam się jako “Grumpy Cat”. Nowy Jork jest jednak trochę inny. Tuż po przyjeździe, na lotnisku, obładowana walizkami podążałam za taksówkarzem. Zatrzymałam się na przejściu dla pieszych. Czerwone światło. Taksówkarz poszedł dalej, nie zauważając nawet, że mnie zgubił. Wrócił po mnie po chwili, pytając, co się stało. Kompletnie nie rozumiał, że można czekać na światło na przejściu dla pieszych. :)” – o życiu i pracy w Stanach Zjednoczonych oraz o realizowaniu swojego American Dream opowiada Agata Cieplik – miłośniczka podróży, motocykli,autorka bloga Cieplik Podróżuje. Kobieta, która pokochała IT, została programistką i aktualnie pracuje w i początki przygody w Stanach Zjednoczonych. 1. Od listopada 2016 realizujesz swój „American dream” – mieszkasz i pracujesz w Nowym Jorku. Jaka kryje się za tym historia? W 2011 rozpoczęłam studia na MIMie (Wydział Matematyki, Informatyki i Mechaniki na Uniwersytecie Warszawskim), kierunek informatyka. Wielu moich znajomych wyjeżdżało na staże zagraniczne, sama też spędziłam wakacje w Londynie, pracując w Google’u. Nie wiązałam swojej przyszłości z wyjazdem – szczerze mówiąc przez lata mówiłam, że nie chciałabym wyjechać z Polski. Pewnego dnia dostałam wiadomość od rekruterów z Dropboxa. Jak się okazało, znajomy ze studiów był tam na praktykach i polecił mnie (a także kilka/kilkanaście innych osób). Uznałam, że warto spróbować – nic w końcu nie tracę, a mogę tylko zyskać! W listopadzie 2015 roku pojechałam do Stanów na zaproszenie Dropboxa, na tzw. “onsite interview” i przyznam szczerze, że pokochałam tę firmę! Moje wcześniejsze doświadczenia (szczególnie jeśli chodzi o interview process w Google’u) były takie sobie. Dropbox kompletnie to odczarował. A potem dostałam ofertę. Spróbowałam. Staraliśmy się o wizę i udało się (chociaż przez długi czas nie mogłam w to uwierzyć). I tak niemalże rok po mojej pierwszej wizycie w Ameryce, przyjechałam do Nowego Jorku… 2. Na Twoim blogu przeczytaliśmy, że od momentu otrzymania oferty pracy do rozpoczęcia pracy upłynęło aż 8 miesięcy! Jak to możliwe? Czy możesz opowiedzieć o tym, jakie formalności musiałaś załatwić przed rozpoczęciem swojej przygody w Stanach? Ofertę otrzymałam na początku 2016 roku. Początek roku kalendarzowego to w pewnym sensie ostatni dzwonek dla osób chcących starać się o wizę H1B (dla wykwalifikowanych pracowników). Wiza przyznawana jest za pośrednictwem loterii, stąd też nie wiązałam z tym dużych nadziei – szanse na bycie wylosowanym to jakieś… 30%? Przez pierwsze miesiące 2016 współpracowałam z prawnikami, których zapewniła firma i pracowaliśmy nad moją aplikacją wizową. Musiałam dostarczyć mnóstwo materiałów, przede wszystkim potwierdzić moje wykształcenie, łącznie z wyciągiem ocen ze studiów itd. W międzyczasie, oni szukali kogoś, kto po amerykańskiej stronie potwierdzi moje wykształcenie – moje oceny, transkrypt, wyciąg przedmiotów zostały przejrzane przez profesora, który potwierdził, że moje wykształcenie zdobyte w Polsce jest równoważne amerykańskiemu bachelor (w tamtym czasie było to 3 lata licencjatu i rok magisterki). Wszystko po to, żeby spełnić wymogi formalne na wizę H1B. Aplikację złożyliśmy 1 kwietnia, dzień przez moimi urodzinami. W maju dowiedziałam się, że zostałam wstępnie wylosowana, ale dopiero w czerwcu dostałam oficjalną informację i potwierdzenie. We wrześniu odwiedziłam ambasadę i dopiero wtedy faktycznie w moim paszporcie znalazł się wpis, że mogę jechać do USA i podjąć tu legalnie pracę. 3. Co Cię najbardziej zaskoczyło w pierwszych tygodniach pobytu? I jak odnaleźć się w tak dużym mieście jakim jest Nowy Jork? Jak odnajdujesz się w takim dynamicznym tyglu kulturowym? Zadziwiająco, przyjechałam bez żadnych oczekiwań. Nie wiedziałam kompletnie czego spodziewać się po Nowym Jorku. Wcześniej spędziłam tylko 3 tygodnie w Kalifornii i wydawało mi się, że wszyscy w Stanach są “podekscytowani” byle czym. Trochę się tego obawiałam, gdyż sama najczęściej przedstawiam się jako “Grumpy Cat”. Nowy Jork jest jednak trochę inny. Tuż po przyjeździe, na lotnisku, obładowana walizkami podążałam za taksówkarzem. Zatrzymałam się na przejściu dla pieszych. Czerwone światło. Taksówkarz poszedł dalej, nie zauważając nawet, że mnie zgubił. Wrócił po mnie po chwili, pytając, co się stało. Kompletnie nie rozumiał, że można czekać na światło na przejściu dla pieszych. 🙂 Początkowo miałam do załatwienia bardzo dużo formalności – szukanie mieszkania, wyrobienie Social Security Number, ogarnięcie konta w banku. Wszystko to było dla mnie stresujące (choć być może niepotrzebnie) na tyle, że przez pierwsze dwa miesiące w ogóle nie czułam tego, że właśnie jestem w Ameryce i staję się jej mieszkańcem. Pierwszy przełom nastąpił w styczniu 2017. Padał śnieg, było mega zimno, a ja jadłam jakieś niedobre jedzenie, które zamówiłam na obiad. Rozejrzałam się po moim mieszkaniu, przyjrzałam się meblom, które całkiem niedawno sama składałam; pogadałam z moimi nowymi znajomymi… I jakoś tak ogarnął mnie taki dziwny spokój, nagle dotarło do mnie, że Nowy Jork jest moim nowym domem. 🙂 A co do wielokulturowości – dopiero tutaj, jak nigdy wcześniej, widzę i czuję, jak bardzo wszyscy jesteśmy do siebie podobni. Okazuje się, że moja koleżanka z Chin zmieniała miejsce zameldowania, żeby chodzić do lepszej szkoły – zupełnie tak jak moi znajomi, którzy “wmeldowywali się” do swoich dziadków, by dostać się do lepszej rejonowej szkoły! Mimo tego, że wszyscy jesteśmy z różnych krajów, środowisk, szkół, mamy inne doświadczenia – znajdujemy bardzo dużo wspólnych cech. I uważam, że to niesamowite. I piękne za razem 🙂 Praca. Warunki zatrudnienia. 4. Jak wyglądała Twoja rozmowa kwalifikacyjna? Czy pojawiły się pytania/zadania, których całkowicie nie spodziewałaś się? Bazując na Twoim doświadczeniu, na co zwrócić szczególną uwagę przygotowując się do rozmowy o pracę w USA? Moja pierwsza rozmowa kwalifikacyjna odbyła się przez Skype. Wydaje mi się, że miałam potem jeszcze jedną rozmowę, a następnie dostałam zaproszenie do Stanów na tzw. “onsite interview”. Pamiętam, że przyleciałam wtedy do San Francisco wieczorem, a następnego dnia rano spędziłam 6 godzin w biurze Dropboxa rozwiązując zadania na tablicy. Jetlag na szczęście mi nie przeszkodził 🙂 Po powrocie do Polski miałam jeszcze kilka rozmów z menadżerami – mogliśmy w ten sposób poznać się lepiej i określić, czy chcielibyśmy razem pracować. Co było również fajne, już po otrzymaniu oferty, dostałam kilka mejli od osób, które mnie rekrutowały, z gratulacjami i propozycją rozmowy w razie jakichkolwiek pytań. Z mojego doświadczenia (obecnie sama również przeprowadzam rozmowy rekrutacyjne z kandydatami) najważniejsze jest słuchać wskazówek. Wszyscy jesteśmy ludźmi, jesteśmy świadomi, że rozmowa rekrutacyjna może być dla kandydata stresująca – dlatego też staramy się pomóc podrzucając kolejne wskazówki. Jeśli ktoś popełnia błąd, ale jest w stanie go znaleźć lub wykorzystać dodatkowe informacje od rekrutera – to jest bardzo pozytywny sygnał. Najgorsze, co można zrobić, to zignorować wskazówki od rekrutera… 5. Dzień z życia programisty w Stanach Zjednoczonych wg. Agaty… Weźmy taką środę. Zwlekam się z łóżka świtkiem koło południa i idę na trening. Do pracy docieram około 13:00 (w inne dni tygodnia staram się jednak być wcześniej, około 12:00). Dzień zaczynam od lunchu. Jeśli jestem w biurze wcześniej, to wspólnie z moim zespołem zasiadamy przy stole i gadamy o głupotach. Środa jest dobrym dniem, gdyż wreszcie można faktycznie skupić się na pracy – mamy taką firmową zasadę, żeby nie planować spotkań tego dnia. Łapię więc swojego laptopa i kodzę przez jakieś 2 godziny siedząc na wygodnej kanapie. O 15:00 gramy w HQ. Nie ma zmiłuj, dzień w dzień o tej samej porze w kuchni spotyka się 15 osób i wspólnie próbujemy odpowiedzieć na pytania w quizie. Udało nam się już wygrać $86, więc naprawdę nie jest źle 😉 Pracuję przez kolejnych kilka godzin, aż do obiadu. Moim ulubionym zajęciem jest faktyczne pisanie kodu, przez większość czasu jednak zajmuję się też planowaniem swojego projektu, burzami mózgów, czy wsparciem dla wcześniej zaimplementowanych przeze mnie rzeczy. W środy kończymy wcześniej. O 19:00 zaczynamy grać w A godziny pracy? W Polsce, pełny etat to ustawowo 8 godzin dziennie, 40 godzin tygodniowo. Jak wygląda to w Stanach? Nikt tutaj nie sprawdza, ile czasu faktycznie spędzam w biurze. Może to być 8 godzin,może być 12, a mogą być 4. Pod tym kątem jesteśmy elastyczni, tak długo, jak realizujemy swoje cele. Niektórzy lubią również pracować z domu, ale to zdecydowanie nie jest mój styl pracy. 6. Urlopy. Do ilu dni urlopu wypoczynkowego rocznie uprawniony jest pracownik? I oczywiście, co w przypadku choroby? Można wówczas skorzystać ze znanego nam L4? W Stanach Zjednoczonych nie ma odgórnie określonej liczby dni wolnych. Tutejsze prawo pracy jest … specyficzne. Każdy pracodawca sam ustala liczbę przysługujących dni wolnych, czy co robić w wypadku choroby. W moim kontrakcie przysługuje mi… nielimitowana liczba dni wolnych. I niektórzy faktycznie to wykorzystują, wyjeżdżając na 5 tygodniowe wakacje 🙂 Jeśli chodzi o chorobę – nie muszę przedstawiać żadnego zaświadczenia lekarskiego. Po prostu informuję mój zespół, że jestem chora i nie będę danego dnia opiera się tutaj na wzajemnym zaufaniu i założeniu, że jednak jesteśmy rozsądni. Pracodawcy zależy na tym, żebyśmy my dobrze czuli się w biurze, a nam zależy na dostarczaniu dobrych wyników – win win!7. Jak pracodawcy kuszą pracowników do wybrania akurat TEGO miejsca pracy jako docelowe? Czy podejmują pod tym względem jakieś szczególne działania? Jednym z ważnych czynników jest, oczywiście, pensja, która musi być w pewien sposób konkurencyjna. Nie jest to, jednak, jedyny czynnik. W Stanach firmy programistyczne biją się między sobą na tzw. “perki” – oferują świetne ubezpieczenia zdrowotne dla pracownika i jego rodziny, zwracają koszty dojazdu do pracy, oferują karnety na siłownię lub zapewniają siłownię w biurze… No i oczywiście to legendarne jedzenie w pracy! W biurze w Nowym Jorku dużą wagę przykładamy też do promowania kultury pracy – jesteśmy stosunkowo niewielkim biurem, co sprawia, że pracuje się tu zupełnie inaczej niż w miejscu, gdzie na raz pracuje kilka tysięcy osób. Staramy się organizować przeróżne wydarzenia, w marcu obchodzimy Miesiąc Historii Kobiet, w lutym Miesiąc Historii Czarnych itd. Wszelkie tego typu działania sprawiają, że ludzie czują się tu komfortowo i budują koleżeńskie relacje ze współpracownikami. To na pewno jest także ważny czynnik, który przyciąga nowych pracowników. 8. Jakie znaczenie ma networking, budowanie sieci kontaktów w Stanach (również w formie online np. poprzez portal Linkedin)? Czy to pomaga w znalezieniu kolejnej oferty zatrudnienia? LinkedIn to bardzo dobre źródło ofert. Od kiedy mam tam profil, nie ma tygodnia, żebym nie otrzymała nowej oferty, czy nowych zaproszeń od rekruterów. Jest to też dobre miejsce do chwalenia się swoimi osiągnięciami – to na pewno nie zaszkodzi w późniejszym szukaniu pracy 🙂Życie w Stanach Zjednoczonych. Złote Jak mieszka się w Nowym Jorku, mieście Woodego Allena uwiecznionego w filmie Manhattan? Nie sposób też nie zapytać o standard i relację wynagrodzenia do kosztów życia (jedzenie, mieszkanie, transport)… Polubiłam Nowy Jork. Nawet to nieszczęsne i brudne metro (chociaż z tym akurat nie było łatwo – dosłownie musiałam się przesiąść z motocykla do komunikacji miejskiej…). Nie wchodząc w szczegóły (bo o kosztach życia tutaj można pisać i pisać), wydaje mi się, że zarabiając średnią pensję w Nowym Jorku, ma się znacznie wyższą zdolność kupna niż byłoby to w Polsce. Mówi się, że około 100 tysięcy dolarów rocznie spokojnie wystarczy, żeby utrzymać się w Nowym Jorku na całkiem niezłym poziomie. Mieszkania są najdroższym elementem tej układanki – jeśli ktoś chce mieszkać samodzielnie, musi liczyć się z wydatkiem minimum tysięcy dolarów miesięcznie. Warto też zwrócić uwagę na to, że w Nowym Jorku podatek jest bardzo wysoki. Składa się na niego podatek federalny, podatek stanowy i jeszcze dodatkowo podatek dla osób mieszkających w mieście. W sumie będzie to ponad 40% wynagrodzenia brutto! 10. David Sedaris powiedział kiedyś: “W innych częściach kraju, pary starają się pozostać razem dla dobra dzieci. W Nowym Jorku, starają się pozostać razem ze względu na mieszkanie.” – ponoć w Nowym Jorku bardzo trudno znaleźć mieszkanie. Jak to faktycznie wygląda i jakie są ceny wynajmu mieszkań? A może bardziej korzystny jest zakup mieszkania? Kiedy przyjechałam do Nowego Jorku, pracodawca zapewnił mi mieszkanie na pierwszy miesiąc mojego pobytu. Było to ogromne ułatwienie! Szukając swojego obecnego mieszkania, wysyłałam zapytania na liczne oferty, z reguły odpowiadali brokerzy. Wielu z nich szybko “rezygnowało ze współpracy” ze mną, kiedy tylko słyszeli, że chciałabym mieć w mieszkaniu pralkę. Nie byłam świadoma tego, że w Nowym Jorku mieszkanie z pralką to rzadkość! Mieszkania na Manhattanie są z reguły drogie, ciasne i bez żadnych widoków. Ludzie decydują się na Manhattan ze względu na miejsce, czy łatwość dojazdu. Jeśli chodzi o zakup mieszkania – niedawno mój znajomy z pracy przechodził przez ten proces. Nie jest to łatwe, ponieważ jest bardzo duża konkurencja wśród kupujących. Dodatkowo, rynek zdominowany jest przez firmy, które budują własne bloki, a następnie wynajmują w nich „Nowy Jork jest jedynym miastem na świecie, które należy do wszystkich. To nie jest Ameryka, tu jest wszystko. To miasto, którego 40 proc. populacji urodziło się za granicą. To miasto, w którym mówi się w każdym języku, w którym wyznawana jest każda religia, w którym mieszka każda rasa. Nie ma na ziemi miasta tak pełnego różnic, jak Nowy Jork” – zgadzasz się z tym? Jak to się przejawia na co dzień? Totalnie się z tym zgadzam. Pewnego dnia w metrze ze zdziwieniem zauważyłam, że jestem jedyną białą kobietą w wagonie. Pierwszy raz w życiu to ja poczułam się w mniejszości. Praktycznie każda nacja ma swoje miejsce w Nowym Jorku. Dla Polaków jest to Greenpoint, gdzie wpadam co jakiś czas, kiedy najdzie mnie ochota na pyszną kiełbasę i pączki 🙂 12. Biorąc pod uwagę system ubezpieczeń w USA, nasuwa mi się pytanie: czy myślisz o swojej finansowej przyszłości? Czy zbierasz oszczędności na emeryturę? Jak do tego podchodzą ludzie w Stanach? W Stanach nie ma jednego odgórnego systemu emerytalnego. Często składki emerytalne są kolejnym “perkiem” dostarczanym przez pracodawcę. Istnieje coś takiego jak 401(k) i z tego, co się orientuję, to tam większość ludzi trzyma swoje pieniądze. To taki system (prowadzony przez różne instytucje), na który co miesiąc wpłaca się konkretną składkę (a pracodawca często “dodaje coś od siebie”), a pieniądze są następnie inwestowane. Haczyk jest taki, że można je wypłacić dopiero po osiągnięciu konkretnego wieku (czyli np. 55 lat). Wcześniejsza wypłata jest możliwa, ale obarczona dodatkowymi kosztami. Wśród moich znajomych popularny jest też bitcoin. Wszyscy wokół kupują kolejne części bitcoinów i chyba w ten sposób myślą o swoim zabezpieczeniu finansowym na przyszłość 🙂13. A teraz zapytam nieco przekornie: czego nie ma w Stanach, a jest w Polsce i czego Ci brakuje? Planujesz kiedyś wrócić do Polski? Na ten moment nie umiem powiedzieć, kiedy wrócę do Polski. Ale raczej kiedyś to zrobię 🙂 Czego brakuje w Stanach? Niektórzy pewnie powiedzieliby, że “darmowej służby zdrowia” 😉 Mi często brakuje polskich filmów – “ograniczenia regionalne” skutecznie blokują wszelkie systemy VOD, a brak angielskich napisów do polskich produkcji sprawia, że trochę ciężko mi wprowadzić moich nowych znajomych do świata moich ulubionych polskich komedii 😉14. Co byś powiedziała osobom, które planują emigrować do Stanów Zjednoczonych? Jakieś złote rady? Chyba najważniejsze to to po prostu spróbować. Jestem pewna, że gdybym długo nad tym gdybała, to znalazłabym wiele powodów, dla których nie powinnam była jechać. Trzeba uwierzyć w siebie i swoje możliwości i jakoś to popłynie dalej 🙂 Zaintrygowało, zainspirowało? Nogi rwą się do podróży? Jeśli tak, to koniecznie zerknij do pozostałych artykułów z cyklu „Dookoła pracy” W tej serii ukazały się już: INDIE: O życiu i pracy w barwnych Indiach oczami RenatyNIEMCY: O życiu i pracy w urokliwej Bawarii oczami DorotyMALEZJA: Kraj nowych technologii, kiasu i aromatycznej kuchni, czyli życie i praca w Malezji okiem ZuzannyCZECHY: Kraj wojaka Szwejka, krecika i skalnych miast, czyli życie i praca w Czechach oczami AngelikiBAHRAJN: Perła Zatoki Perskiej, czyli o życiu i prowadzeniu własnej firmy w Bahrajnie oczami IzabeliANGLIA: Praca w kosmopolitycznym Londynie, czyli Anglia oczami ŁukaszaZJEDNOCZONE EMIRATY ARABSKIE: Praca w kraju wiecznego lata – Zjednoczone Emiraty Arabskie okiem Natalii

nowy jork w dwa tygodnie